Wszystko sprzysięgło się przeciw krajowemu rynkowi paliw? W tym tygodniu nastąpiła podręcznikowa realizacja „scenariusza z for internetowych”, gdzie czynnik uzasadniający wzrost przedstawiany jest jako ważniejszy niż ten sugerujący spadek
– widzieliśmy jednocześnie mocną podwyżkę cen ropy i paliw na wyznacznikowych rynkach światowych, oraz silny spadek wartości złotówki. Efekt dla polskiego rynku w zasadzie może być tylko jeden.
Tydzień temu, gdy ropa naftowa spadała na światowych giełdach i zbliżyła się do ok. 83 USD (chodzi o giełdę w Londynie) e-petrol.pl pisał, że korekta spadkowa raczej się już kończy i czeka nas w nadchodzących dniach powrót w rejon ok. 90 USD, może nieco poniżej i stabilizacja tamże. Obecny tydzień, dla globalnych rynków skrócony (w USA wczoraj był Dzień Dziękczynienia, tamtejsi dealerzy mieli wolne, obroty w handlu w stosunku do zwyczajnych poziomów okazały się być skromne) obfitował jednak mimo to w wydarzenia. W poniedziałek rano w Londynie otwarcie sesji dla baryłki ropy typu Brent wyniosło 85,10 USD, zaś w piątek przed południem płaci się niecałe 86 USD. W skali tygodnia na hurtowym rynku paliw w Europie Zachodniej benzyny umocniły się o ok. 4 proc., zaś oleje napędowe o ok. 2 proc. Największa rafineria w Europie – Pernis – od września przechodzi naprawy, przedwczoraj na rynek przyszła informacja, że mogą one przedłużyć się aż do stycznia. Najbardziej byłoby to odczuwalne, z punktu widzenia podaży, w segmencie benzyn, stąd ten ruch właśnie w tej kategorii produktowej.
Równocześnie z podwyżką cen ropy naftowej i produktów jej przerobu nastąpiło osłabienie złotówki względem dolara – zjawisko stosunkowo rzadkie, bo najczęściej na giełdach widzimy raczej odwrotną zależność dolar-ropa, tzn. gdy jedno tanieje, to drugie drożeje i na odwrót. W tym tygodniu nastąpił jednak swoisty wyjątek, bo drożały paliwa i „zielony pieniądz”. Złotówka w zeszły piątek w NBP wyceniana była do dolara na poziomie 2,8749, dzisiaj rano na rynku międzybankowym para USD/PLN notowana jest ok. 3,02. Niestety, równoczesne umocnienie cen w wyznacznikowych notowaniach na świecie i oddawanie pola przez polski pieniądz oznacza, że w górę poszły hurtowe ceny u polskich producentów i importerów (dostosowują oni swoje cenniki do trendów międzynarodowych, przy uwzględnieniu różnic kursowych).
Nie kochamy już Irlandii?
Ostatnie napięcia na światowych rynkach, zarówno w przypadku akcji, surowców, jak i walut, związane były bezpośrednio z sytuacją w Irlandii. To państwo, do niedawna uważane za „celtyckiego tygrysa” w Europie, rozwijające się szybko i dynamicznie na tle innych członków Unii Europejskiej, ujawniło niedawno, że ma kłopoty z finansami publicznymi. Przypomniało to wszystkim, że od kilku miesięcy z podobnymi kłopotami próbuje uporać się Grecja, a być może niedługo jakieś inne podobne problemy zaczną dawać o sobie znać w Portugalii czy Hiszpanii. Skutki samego kryzysu greckiego dla gospodarki europejskiej już były doniosłe, gdyby więc problemy zaczęły dotykać innych jej członków w sumie mogłoby to, w skrajnym przypadku, oznaczać spowolnienie rozwoju, a co za tym idzie spadek popytu m.in. na energię. Ostatnio niejako na przemian, gdy z Irlandii dochodziły wieści dobre (np. że rząd ma plan oszczędnościowy), na rynkach światowych nastroje się poprawiały, a gdy przychodziły gorsze (np. że nie wiadomo, czy tak naprawdę uda się go wdrożyć w życie i na jaką w rzeczywistości skalę), to i humory dealerów się psuły.
W przyszłym tygodniu, na przełomie listopada i grudnia, nadal głównym motorem zmian w notowaniach będą czynniki makroekokomiczne, w dużej mierze dalsze losy Irlandii. Dla cen ropy naftowej spodziewamy się ich dalszego pozostawania w rejonie 84-88 USD, przy zmienności z dnia na dzień.
W tym tygodniu nastąpiła podręcznikowa realizacja „scenariusza z for internetowych”, gdzie czynnik uzasadniający wzrost przedstawiany jest jako ważniejszy niż ten sugerujący spadek – widzieliśmy jednocześnie mocną podwyżkę cen ropy i paliw na wyznacznikowych rynkach światowych, oraz silny spadek wartości złotówki. Efekt dla polskiego rynku w zasadzie może być tylko jeden.
W krajowych rafineriach ceny w górę
Na przestrzeni ostatniego tygodnia mieliśmy do czynienia z dość zaskakującymi zmianami cen w polskich rafineriach, które w pewnym stopniu można tłumaczyć wahaniami cen na europejskich giełdach paliw. Krajowi producenci paliw – PKN Orlen oraz Grupa Lotos pięciokrotnie zmieniali cenniki paliw w hurcie. W efekcie tych zmian, po wcześniejszych obniżkach, szczególnie w przypadku benzyn, nie ma już śladu – średnia cena benzyny bezołowiowej 95 u polskich producentów wynosi obecnie 3567 zł netto za 1000 litrów – to 71 zł więcej, niż przed tygodniem. W przypadku oleju napędowego zmiana nie ma charakteru skokowego – diesel w skali tygodnia podrożał o 21 zł, dziś jego średnia cena wynosi 3371 zł netto za 1000 l. Taka skala zmian spowodowała, że pomimo spadku temperatury za oknem, wzrosła różnica w cenach benzyny i diesla w polskich rafineriach. Jeszcze przed tygodniem wynosiła ona 146,50 zł, podczas gdy dziś to już 196,50 zł.
Najbliższe dni powinny przynieść dalsze podwyżki cen paliw w polskich rafineriach. Z analiz firmy doradczej e-petrol.pl wynika, że zarówno PKN Orlen jak i Grupa Lotos do wtorku, 2 gridnia, prawdopodobnie podniosą hurtowe ceny benzyn i oleju napędowego o 30-35 zł. Drożeć i to znacząco może olej grzewczy, w ofercie sprzedaży hurtowej Grupy Lotos można liczyć nawet na zwyżkę ceny oleju grzewczego o ponad 50 zł.
Czyżby zima przymroziła ceny na stacjach?
W ostatnim monitoringu cen na stacjach paliw, przeprowadzonym przez e-petrol.pl 23 listopada, zanotowaliśmy zwyżkę średnich cen benzyny i diesla o 3-4 gr na litrze. Za litr najpopularniejszej „95” kierowcy płacili przeciętnie 4,59 zł za litr, a olej napędowy sprzedawano w średniej cenie 4,39 zł/l. Tradycyjnie, najmniejszy wydatek za tankowanie ponosili właściciele samochodów z instalacją gazową – LPG od dłuższego już czasu utrzymuje się na stabilnym poziomie, na początku tygodnia było to 2,29 zł/l.
Firma doradcza e-petrol.pl od kilku tygodni zapowiadała zwyżkę cen detalicznych, która z różnych powodów nie realizowała się w takim stopniu jak była prognozowana. Z analiz cen na stacjach wynika, że najtaniej (ok. 20 gr poniżej ceny średniej ogólnopolskiej) można było w tym tygodniu zatankować benzynę na stacjach zlokalizowanych przy sklepach, zaś przeciętnie 8 gr na litrze można było zaoszczędzić w stosunku do cen średnich, tankując bak na stacjach niezależnych. Jeśli natomiast kierowca wybrał np. korzystanie z programów lojalnościowych i zatankował na stacjach znanych marek, każdy litr paliwa kosztował go przeciętnie 2 gr. powyżej średniej ceny dla kraju.
Z analizy cen detalicznych wynika też, że ceny paliw w ostatnim czasie trzymały się na stosunkowo niskim poziomie, szczególnie w wyniku polityki handlowej realizowanej nie tyle co przez kilka wielkich koncernów paliwowych, ale przez właścicieli stacji przymarketowych, którzy może zbyt długo utrzymywali na swoich obiektach niskie poziomy cen.
Czeka nas droższe tankowanie
Dla kierowców ostatnie wahania cen sprawią, że po chwilowym zatrzymaniu się cen na pylonach stacji, z początkiem grudnia kierowcy będą mogli zauważyć przyspieszenie wzrostów cen paliw. Jeśli zwyżki cen hurtowych się utrzymają, to z pewnością drożej będzie trzeba zapłacić zarówno za oba gatunki benzyn jak i za olej napędowy. W zależności od regionu i typu stacji za najpopularniejszą benzynę bezołowiową 95 trzeba będzie zapłacić przeciętnie 4,55-4,68 zł za litr. Kierowcy tankujący diesel na początku tygodnia mogą spotkać się z cenami 4,35-4,45 zł za litr. Tankujący LPG nie powinni mieć tym razem powodów do niepokoju – przy drożejącej benzynie autogaz (2,30-2,40 zł/l) będzie się stawał jeszcze bardziej konkurencyjny – obecnie jego cena stanowi niespełna 50 proc. ceny benzyny.
Szymon Araszkiewicz, Gabriela Kozan, www.e-petrol.pl