XXI wiek zdominowany jest debatą nad ochroną środowiska. Jednak czy rzeczywiście wiele z tych zagrożeń, które są wymieniane powodują zaburzenia w naszym środowisku.
Nie mówię oczywiście o spuszczaniu ścieków przez fabryki do rzek, jest to ewidentne zatruwanie.
Chodzi mi bardziej o biokomponenty czy dwutlenek węgla.
Dwutlenek węgla zawsze mnie rozbrajał. Nawet największy zwolennik ekologów Al Gore potwierdził że zmiany zachodzące w środowisku są cykliczne. W jaki sposób? Stwierdził że wcześniej pokrywa lodowcowa znajdowała się w rejonie Wielkich Jezior w Ameryce Płn. Hmm… No tak zawsze można jednak stwierdzić, że kapitalizm stworzyły dinozaury a ich technologia była na tyle rozwinięta, że posiadały fabryki ulegające naturalnemu rozkładowi, jak papier na przykład. Więc mój argument został wybity.
Zawsze można się jednak zastanowić czy prowadząc badania na biegunach możemy powiedzieć że jest topienie lodowca nie jest cykliczne. W przełożeniu na ludzki czy rozpoczynając badania w momencie gdy samochód się porusza można stwierdzić, że może on zahamować. A jeśli tak czy jest to zjawisko pozytywne czy negatywne?
Zawsze się zastanawiałem jaką korzyść mają środowiska lewicowe strasząc nas ciągle zagrożeniami ekologicznymi oraz dlaczego nie potrafią uczyć się na historii. Mieliśmy wiele przykładów przejścia na ekologiczne źródła energii w kapitalistycznym świecie.
Zmuszanie do przejścia na odnawialne źródła energii powoduje tylko zmniejszenie wzrostu gospodarczego a co za tym idzie brak umiejętności zakupu np. drogich elektrowni wiatrowych.
Z racjonalnego punktu widzenia Ekolog to świetna broń przeciwko konkurencji. Zawsze można zarzucić że przedsiębiorca zatruwa środowisko. Grupy te muszą także pozyskiwać pieniądze i nie wierze że pochodzą one z prywatnych środków.
autor: asgard