Deweloperzy naciągają nas aż miło

2
1547
views

Wszyscy, którzy szukają lub szukali mieszkania, znają te chwyty. Wizualizacje niewiele mają wspólnego z rzeczywistością, drogi są dorysowane, a komunikacja to lista pobożnych życzeń. No i cena.

W ogłoszeniu bardzo atrakcyjna. A gdy przychodzi co do czego, zaczynamy się zastanawiać, czy istnieje jeszcze jakąś inna matematyka.
Niewielu jest deweloperów, którzy podając cenę, zaznaczają, że jest to cena brutto i jakich konkretnie mieszkań dotyczy. W tym wypadku reklama nie jest najlepszym źródłem informacji; jak każda ma przyciągnąć klientów, a nuż uda się ich omamić.

Jedna z popularnych gazet z ogłoszeniami. W niej całostronicowa reklama „Osiedla przy ratuszu” realizowanej przez Dom Development. Budynek stanie na zachodnich rubieżach Warszawy, jednak atrakcyjna mapka daje nadzieję. Dumnie prezentują się na niej dwie stacje II linii metra. Sęk w tym, że nawet nie wiadomo w ogóle one powstaną.

Z drugiej strony w treści wyraźnie podkreślona jest atrakcyjna cena: 6320 zł za mkw. Wykręcamy numer. I już na wstępie zawód. Ciekawe dwupokojowe mieszkanie o pow. 40 mkw., wcale nie kosztuje 6300 za metr, a ponad 7500.

– Te ceny dotyczą tylko największych mieszkań – sprowadza nas na ziemię przedstawicielka biura sprzedaży dewelopera. Nie ma też większych szans na zbicie ceny. Co najwyżej możemy dostać dodatkowe wyposażenie. A do ponad 300 tys. zł, które przyszłoby nam zapłacić za lokal, musimy doliczyć jeszcze 29 tys. zł za garaż. Na szczęście nie jest on obowiązkowy.

Podobnie wygląda rozmowa z BRE.lokum. Deweloper proponuje w ogłoszeniu mieszkania od 6650 zł za mkw. Tyle że cena dotyczy mieszkania o powierzchni… 165 mkw. Za 6800 zł za mkw. pani z biura sprzedaży proponuje trochę mniejsze – 103-metrowe lokum. Cena jeszcze mniejszych? 7200 zł za mkw.

Naciągamy na garaż

Firma Robyg reklamuje swoje nowe osiedle na warszawskim Wilanowie. Cena bardzo atrakcyjna – już od 6000 zł za mkw. Do niedawna w tej okolicy trudno było znaleźć mieszkanie za mniej niż 9 tys.

Dzwonimy. I znów to samo. 6 tys. dotyczy tylko i wyłącznie mieszkań o metrażu powyżej 100 mkw. w ostatnich niesprzedanych mieszkaniach w budynku z 2008 roku. Pani z biura sprzedaży może zaproponować mniejsze – 40-metrowe za 7200 zł za mkw. Oczywiście takie mieszkanie jeszcze nie istnieje, kupowalibyśmy dziurę w ziemi. Niestety jest i dodatkowy haczyk.

Wspomniane 40,4 metrów ma kosztować 320 tys. zł. Jak by nie liczyć, cena wychodzi niecałe 7900 zł za metr. Zagadka szybko się rozwiązuje. Do mieszkań trzeba koniecznie dokupić miejsce garażowe za 30 tys. W ten sposób z 6000 za mkw. robi się o 1900 zł więcej za dziurę w ziemi.

No akurat tego taniego nie ma

Kolejna bardzo atrakcyjne ogłoszenie: mieszkania od 5200 zł za mkw. Osiedle Igrzyskowa firmy Victoria Dom na warszawskiej Białołęce. Za dwupokojowe ok. 33-metrowe mieszkanie przyszły właściciel będzie musiał zapłacić ok. 231 tys. zł, czyli 7 tys. zł za mkw. W cenie już jest wliczone obowiązkowe miejsce parkingowe za 24 tys. zł, na plus przemawia tylko to, że do mieszkania jest przydzielony niewielki ogródek.

Za 5800 za metr pani z biura sprzedaży proponuje mieszkanie o pow. 64 mkw. Podkreśla, że cena jest tak atrakcyjna, dlatego że budowa mieszkań dopiero co ruszyła.

Następna oferta. Berberysowe Ogrody na modnej Ochocie firmowane przez Budimex Nieruchomości. W ogłoszeniu prasowym cena w tej lokalizacji – całkiem atrakcyjna – 8 tys. za mkw. Najpierw sprawdzamy na stronie internetowej. Tu pierwsze zaskoczenie; jako jeden z niewielu deweloperów firma podaje ceny mieszkań. Niestety takich za 8 tys. zł nie ma. Najtańsze dostępne możemy kupić za 9100 zł za mkw.

Dzwonimy. Zaskoczenie, cena z ogłoszenia jest aktualna i podobno dotyczy małego – 53- metrowego mieszkania na parterze. Ale jest problem. Akurat lokum w tej cenie jest zarezerwowane. Hmmm, ciekawe przez kogo?

Grzechy główne

Czytając ogłoszenia, trzeba zwrócić uwagę na kilka podstawowych spraw. Deweloperzy stosują różne zabiegi, by zachęcić klienta do kontaktu z biurem sprzedaży.

Po pierwsze – trzeba zwrócić uwagę, jaka cena podana jest w ogłoszeniu. Tylko nieliczni wyraźnie zaznaczają, że podana wartość jest ceną brutto – czyli już z doliczonym podatkiem VAT. Bardzo rzadko znajdziemy też ofertę, gdzie oprócz ceny znajdziemy metraż mieszkania, którego dotyczy anons.

Jeśli szukamy mniejszych mieszkań, zapomnijmy o cenach podawanych w ogłoszeniach. Dotyczą one zazwyczaj największych trudno zbywalnych nieruchomości. Te małe w gotowych budynkach coraz trudniej znaleźć, a na pewno nie ma co liczyć na ich niską cenę. Okazji na takie lokum można szukać w nowo budowanych inwestycjach, które powoli wracają na rynek. Jednak dziś deweloperom coraz trudniej znaleźć chętnych na kupowanie dziury w ziemi.

Przy podawaniu cen deweloperzy „zapominają” o doliczeniu należności za miejsce parkingowe (często obowiązkowe dodatkowe 30 tys. zł) czy komórkę lokatorską. Inną sprawą są oferty, które akurat właśnie przed chwilą zostały zarezerwowane.

Wirtualna Polska

2 KOMENTARZE

  1. To ja akurat bez ściemy dostałem informację o cenie mieszkania w Sztutowie (Mierzeja Park). Po prostu 5300 za metr, a miejsce postojowe gratis. Wszystko, co zawarte było w ogłoszeniu potwierdziło się w rozmowie z deweloperem 🙂

  2. Ale to co, przy tych cenach jakie ma VD, dziwi Was, że ktoś zadzwonił i zarezerwował? Naciągany ten artykuł trochę.