Zielony Dziennik

Step Up – Taniec zmysłów

„Step Up” to film, który nie wymaga od widza zbyt wiele, jest to produkcja typowo rozrywkowa, nastawiona na dużą widownie i dużą publiczność jak na koncercie. Najlepiej taki film ogląda się przy dużej widowni w dużym kinie, w tych gigantycznych multipleksach.

Byłem na „Step Up 3-D”. Nie zakładałem, że film mi się spodoba, nie jestem przecież gimnazjalistą, a do takich ta produkcja była głównie adresowana. Poszedłem z obowiązku, żeby być na bieżąco, w ramach pisarskich zabiegów o lepsze poznanie świata współczesnego nastolatka. Film mnie jednak mile zaskoczył, wręcz przypadł mi do gustu, a przyczyniła się do tego niewątpliwie buźka grającego Moose’a rewelacyjnego Adama G. Sevani. Ten pochodzący z Los Angeles osiemnastoletni chłopak sprawił, że ekranizacja stała się w swym wątku szkolno-studenckim żywsza i bardziej romantyczna.

Nie zgodziłbym się z wypowiedziami internautów, że film ma słabą fabułę i że ci, którzy się wybierają do kina, idą tylko ze względu na muzykę i taniec. To prawda, że taniec dominuje i że nie zostaje wiele miejsca na zwykłą filmową akcję. Tym niemniej postaci bohaterów, jakkolwiek szkicowo zarysowane, wydają mi się autentyczne. Są psychologicznie poprawne, a ich losy wzruszają.

A co najważniejsze: optymistyczny finał odpowiada oczekiwaniom zdrowego moralnie człowieka. Dobro zwycięża, miłość zwycięża, w sportowych zmaganiach lepsi są górą! Nie ma w filmie pochwały kultury przemocy i śmierci, nie ma też miejsca na narkotyki. Zaś konflikt między nauką szkolną a tańcem zostaje umiejętnie przezwyciężony. Moose trafia przecież na NYU na dwa fakultety, natomiast Luke zostaje przyjęty do akademii filmowej. Czy zatroskani o swe pociechy rodzice nie byliby radzi z takiego rozwiązania?

Pozdrawiam Edward Guziakiewicz