Premier Donald Tusk zadeklarował, że zrobi wszystko co w jego mocy, by kandydat PO Bronisław Komorowski wygrał wybory prezydenckie.
Przestrzegał, by nie lekceważyć konkurencji, bo – jak ocenił – wygrana Jarosława Kaczyńskiego „skomplikuje sytuację w Polsce”.
– Z uznaniem przyjmuję informację o mobilizacji sympatyków Jarosława Kaczyńskiego i Prawa i Sprawiedliwości – powiedział Tusk, komentując fakt, że PiS zebrało ponad 1,65 mln podpisów poparcia dla kandydatury prezesa partii.
W ocenie premiera, to pokazuje, że kampania prezydencka będzie bardzo ważna. Wyraził też nadzieję, że tragedia w Smoleńsku, która „będzie w naszej pamięci każdego dnia”, „nie będzie główną osią kampanii”. – To nie byłoby dobre dla Polski – uważa Tusk.
Liczba zebranych podpisów i mobilizacja konkurentów pokazuje, że to będzie ważna kampania i wszystko jest możliwe – podkreślił premier. Jak powiedział, tragedia w Smoleńsku połączyła wszystkich we współczuciu, żalu i smutku. – Mam nadzieję, że na tym poziomie wspólnota pozostanie tak długo, jak to możliwe – dodał szef rządu.
Jak powiedział Tusk, nic nie zmieniło różnic politycznych między PO a PiS i jego poglądu, że Jarosław Kaczyński to konkurent „poważny także w tym sensie, że PO powinna bardzo ciężko pracować, by wygrać wybory prezydenckie”.
Pytany o osobiste zaangażowanie w kampanię Bronisława Komorowskiego, Tusk zadeklarował, że jest do dyspozycji „w czasie wolnym od pracy na 100 proc.” i będzie z całej siły wspierał Komorowskiego. – Nie tylko dlatego, że jest godnym kandydatem na prezydenta, ale i dlatego, że dla Polski jest ważniejsze niż kiedykolwiek, by tacy ludzie jak Komorowski prowadzili Polskę – zaznaczył.
Zrobię wszystko co w mojej mocy, by Bronisław Komorowski wygrał te wybory – zapewnił szef rządu.
W ocenie Tuska, warto, by w kampanii prezydenckiej wygrali ci, którzy „mają w sobie gotowość, energię i wolę, by Polskę wyprowadzać z trudnych sytuacji, a nie zagłębiać w trudnych sytuacjach”.
– Nie boję się powrotu IV RP, ale jestem ostatni, który by lekceważył konkurentów. Emocje związane z katastrofą, trudna sytuacja na świecie powodują, że kontekst wyborów jest poważniejszy niż kiedykolwiek i od tego, kto wygra te wybory prezydenckie w większym stopniu niż kilka lat temu będzie zależał kierunek w jakim podążymy – uważa premier.
WIĘCEJ NA: www.pap.pl