"Życie jest tylko przechodnim półcieniem, nędznym aktorem, który swoją rolę. Przez parę godzin wygrawszy na scenie w nicość przepada – powieścią idioty, głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą."
Dzieła Wiliama Szekspira od dawna uznawane są za jedne z najbardziej uniwersalnych. Potrafią one dotrzeć do odbiorcy bez względu na czas, okoliczności czy też kraj, w którym żyje. Jednym z takich dzieł jest niewątpliwie „Makbet”, określany mianem najbardziej krwawej i mrocznej sztuki Szekspira. Ta słynna tragedia stanowi swego rodzaju studium zbrodni. Jest to „opowieść o mechanizmie władzy, o zdradzie i zbrodni, która pociąga za sobą lawinę kolejnych, a ostatecznie prowadzi człowieka do zatracenia i moralnej klęski” .
Bo w tym właśnie tkwił uniwersalizm mistrza ze Stratfordu – jego inspiracją był człowiek. A „Makbet” jest właśnie dziełem opowiadającym historię człowieka. Historię, która nigdy nie straciła swojej wagi i odzwierciedlenia w innych epokach. Kipling powiedział kiedyś, że „Zachód jest Zachodem, a Wschód jest Wschodem i nie spotkają się nigdy”. Kurosawa jest niewątpliwie jedną z osób, które wyszły naprzeciw temu stwierdzeniu.
Stworzył film, który łączy jedno z najważniejszych dzieł literatury europejskiej ze środkami wyrazu i symboliką japońskiego średniowiecza – „Tron we krwi”. Pomocne w zrozumieniu motywów japońskiego reżysera okazują się słowa Jerzego Płażewskiego, autora „Historii filmu”: „(Kurosawa)Starał się jednak zbudować mosty miedzy starymi konwencjami gatunku (historycznego) a popularnymi na Zachodzie formami języka filmowego.
Wyrazem jego mediacyjnej tendencji był sam wybór Szekspira na scenarzystę samurajskiej tragedii. „Tron we krwi” podkreślił wszystko, co u Szekspira okrutne. Kurosawa skąpał ten dramat władzy we mgle, deszczu, szarości, wystylizował dekorację, rozciągnął ekspresję aktorską od pozornej obojętności aż po granice histerii i pokazał, że dwie stare, absolutnie różne kultury mogą się jednak spotkać.” Oglądając „Tron we krwi” widz uświadamia sobie jak wielu zmian dokonał Kurosawa wobec oryginału.
Artystyczna wizja twórcy sprawiła, że dzieło Szekspira osadzone zostało wśród znaków typowych dla kultury japońskiej. Kurosawa przeniósł akcję filmu z wysp brytyjskich na wyspy japońskie. Las Birnam zmienia się w swego rodzaju siedlisko zła o nazwie Las Pajęczych Rąk. Wydarzenia rozgrywają się w Pałacu Północnym i Zamku Pajęcze Gniazdo. Reżyser zmienia także imiona bohaterów. Japońskim odzwierciedleniem Makbeta jest samuraj Taketori Waszizu. Rolę szekspirowskiej Lady Makbet odgrywa zaś Asadżi Waszizu. Kurosawa wykorzystał w „Tronie we krwi” wiele interesujących zabiegów reżyserskich.
Odnalazł elastyczne granice dzieła Szekspira i w pełni je wykorzystał, starając się jednocześnie nie naruszyć ponadczasowego przesłania dramatu. W ciągu całego filmu Kurosawa, ani na krok, nie oddala się od tego, co u Szekspira najistotniejsze – od dramatu człowieka. Reżyser skrócił do minimum dialogi i monologi, które w „Makbecie” są bardzo rozbudowane. Obraz zastąpił słowo. Historia stała się zdecydowanie bardziej filmowa. Kurosawa w mistrzowski sposób wykorzystuje tzw. strukturę spirali. Początkowo akcja filmu toczy się powoli.
Tempo akcji wzrasta jednak wraz z końcem filmu. Sprawia to wrażenie spiralnie narastającego tempa, które nie pozwala nam nadążyć za szaleństwem Waszizu. Szekspir nakreślił przed czytelnikiem niezwykle skomplikowany obraz Makbeta. Pokazał jak precyzyjną i skomplikowaną grę toczył by zdobyć władzę. Makbet Kurosawy jest prostolinijny. To samuraj, który ma świadomość, że musi postępować według kodeksu buszido. Kodeksu, który nakazuje lojalność i wierność przełożonemu i przyjaciołom.
Właśnie dlatego Waszizu wciąż broni się przed dokonaniem zbrodni, które są mu pisane. Mimo to, zarówno Makbet Szekspira jak i Makbet Kurosawy, świadomi są popełnionych zbrodni. I właśnie ta świadomość potęguje ich tragedię. Wobec tego, mimo wielu odważnych zabiegów i zmian, film Kurosawy wciąż pozostaje analizą moralnej klęski człowieka.
Olga Maria Kowalska