W Polsce nadal o kupnie nowego samochodu decydują zazwyczaj wygląd, koszty eksploatacji, osiągi, wygoda i bezpieczeństwo. Mało kto zastanawia się nad kwestiami wpływu nowego ?cacka? na ochronę środowiska.
Dlaczego tak jest? Bo żaden sprzedawca serwisowy o tym nie informuje. Zupełnie inna sytuacja ma miejsce podczas światowych targów motoryzacyjnych. W dobie postępującej mody na bycie ?eko? nie ma wystaw, gdzie nie dominowałyby hasła wzywające o dbałość o czystość powietrza. Co za tym idzie chwytem marketingowym jest gra barw kojarzących się z ekologią.
Należy się zastanowić czy takie działania mają pozyskać potencjalnych klientów, czy uciszyć pikietujących ekologów. Przypuszczalnie sytuacja emitowanie spalin do atmosfery w Polsce nie zmieni się nawet po wprowadzeniu w życie wymogów, ograniczających emisję CO2. Od 2012 roku samochody mają emitować 120g CO2/km.
Limit wzrasta proporcjonalnie do wagi auta. Ci, którzy się nie dostosują będą obciążeni karą grzywny (35? za nadmiarowy gram). Minusem jest to, że samochody z oszczędnymi silnikami jak i biopaliwa zdrożeją, więc przeciętnego zjadacza chleba nie będzie poprostu na to stać.
Skoro na zachodzie Europy możliwe jest wdrożenie ekologicznych inicjatyw nakazujących kierowcom posiadanie w autach wskaźników emisji CO2 to dlaczego nie można wprowadzić tego w życie na polskim rynku motoryzacyjnym.
Powodem stagnacji jest specyfika sprzedażowa w kraju. Największy popyt mają mniejsze samochody z niewielkimi silnikami. Mimo to i tak emitują do atmosfery nie mieszczące się wagowo w unijne progi dwutlenku węgla.
A producenci nic z tym nie robią. Lepiej zainwestować w silnik hybrydowy i wsadzić go do olbrzymiej limuzyny, na którą stać niewielu a niżeli przepłacać inwestując w samochody, które i tak się sprzedadzą.